Tu jeszcze trwa fabryka. Dom niby gotów – ale rozmaite, konieczne dodatki pociągają wciąż za sobą również konieczne wydatki i wymagają obecności to stolarzy, to szklarzy, to rozmaitych innych rzemieślników. Pakownicy rozpakowali i odjechali, a raczej sam ich wysłałem, nie chcąc płacić 5 r. dziennie na głowę. Po ich wyjeździe rozpoczęło się miłe meblowanie. Szczęściem wziąłem ze sobą tapicera i mam dwóch służących [...] - a do pomocy ogrodnika. Inaczej trudno by dać sobie rady z wieloma ogromnymi i ciężkimi rzeczami. Praca to ogromna. Pokój jadalny już ukończyłem. Tyle było przybijania obrazów, segregowania porcelany, sreber, fajansów, ustawiania kredensów, że i tak poszło wszystko ze zdumiewającą szybkością. Sień prawie skończona. Mój gabinet również. Po ustawieniu szaf do książek i ukończeniu ścian musiałem sam układać całą masę książek, chcąc wiedzieć, gdzie co jest. Zajęło mi to sobotę od rana do wieczora. Tak więc trzy pokoje, nie licząc sypialnych, jako tako urządzonych – gotowe, nadzwyczaj porządne i, jak zobaczysz, nadzwyczaj podłe, o ścianach poobskrobywanych etc. Bardzo średnie! Salon jeszcze w ruinie. Tyle jest wszędzie drzwi i okien, że nie ma gdzie umieścić nie tylko obrazów, ale i mebli. Za to jest telefon, dzwonki wszędzie – i wszędzie przelewa się... cywilizacja. -
W gospodarstwie wszystko jak najlepiej: nie ma mąki, nie ma słomy, nie ma pośladu dla kur, nie ma kur i paszy – natomiast będą grzyby, jeśli wyrosną. W tym wszystkim, co piszę, jest trochę przesady i trochę miłego humorku, ale to lepiej! W ten sposób wyda się Wam Oblęgorek jeśli nie rajem – to przynajmniej nie tak straszną dziurą, jak opisuję [...].
[Oblęgorek] k. Kielc, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 9 czerwca
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Zjazd Szkoły Głównej był bardzo liczny. Z Krakowa był prof. Rostafiński. Obiad i mowy trochę przydługie. Ale całość obchodu miała coś uroczystego i zarazem melancholijnego – jak duża fala, która już przepływa, a raczej przepłynęła, a wkrótce jej nie będzie. Łączyło się też to ze wspomnieniem polskich wykładów, wielkiego zapału do życia i nauki wielkich wrażeń. Profesorów dawnych naliczyliśmy blisko piętnastu, a było na obchodzie z dziewięciu. Część mego przemówienia podały gazety, ale nie wszystko.
Oblęgorek k. Kielc, zabór rosyjski, 12 czerwca
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Od wczoraj nie ma dorożek i tramwajów, nie ma posłańców, a prywatną służbę niosącą pakunki motłoch zatrzymuje i maltretuje jako nieposłuszną hasłu bezrobocia. Były nawet wypadki przewracania do góry nogami prywatnych karet lekarzy.
Oczywiście niepodobna by w tej chwili dostać paszportów, bo nikt się tym nie zechce zająć, gdyż chodzenie po mieście jest niebezpieczne, a cyrkuły i ratusz mają co innego do roboty.
[...]
Z tym wszystkim cała nasza dzielnica jest względnie spokojna jako daleka od robotniczych. Zajścia były na Wolskiej, Chłodnej, placu Grzybowskim etc. Wczoraj pomknąłem z domu w sekrecie przed Marynią i chodziłem do drugiej po mieście. Widziałem tu i ówdzie gromady ludzi, a zarazem i oddziały kozaków i wojska, ale do zajść krwawych nie przychodziło z wyjątkiem krańców miasta. Strzelano podobno na niektórych ulicach. Ale wśród chaosu wieści i plotek trudno dokładnie wiedzieć, gdzie i w jakich rozmiarach.
U nas, w okolicach Kruczej, było cicho. Były jakieś usiłowania odbicia piekarni i sklepów rzeźniczych, ale brały w nich udział małe gromadki wyrostków. Na Hożej rzeźniczka, wypadłszy z kijem, rozniosła postrach w armii oblężniczej, złożonej z trzydziestu kilku pauprów, która cofnęła się też w zupełnym nieładzie. Zresztą pusto i cicho. Ani posłańców, ani dorożki, a koło jedenastej żywego ducha na ulicy.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 29 stycznia
Opowiadał p. G[ąssowski], a dziś się potwierdza, że na Królewskiej, Długiej i w kilku innych miejscach zrabowano i podpalono monopole. Dziś (niedziela rano) strzelano już podobno ostro na Długiej.
Rzecz jest szczególna, że na ulicach widać między publicznością sołdatów nie tylko skonsygnowanych w oddziały, ale i chodzących sobie za swymi interesami bez broni po jednym, po dwóch, i nikt na nich palca nie zakrzywia. To dowód czysto socjalnego charakteru rozruchów.
Spotykają się one ze stanowczym potępieniem. Są szkodliwe i niewczesne. Odsuwają nasze dezyderaty narodowe na dalszy plan. Społeczne są także bezmyślne, przyjdzie bowiem straszliwa nędza i drożyzna. Nędza była już przedtem, cóż będzie teraz. Polskie socjalne barany pracują równocześnie przeciw własnym żołądkom i na korzyść pruskiego wilka. Gdyby bowiem rozruchy zmieniły się w całym państwie, a zatem i u nas, w wielką rewolucję, to Prusacy niezawodnie tu wejdą. Jest w tym i ta smutna strona, że widocznie poczucie naszej odrębności narodowej i społecznej zmniejszyło się w wysokim stopniu. Wszelkie demonstracje, nawet i socjalistyczne, były dawniej odrębne. Obecnie jesteśmy tylko dziewiątą falą od kamienia rzuconego w wodę w Petersburgu tak, jakby nie tylko państwo, ale i społeczeństwo było jednolite. Kto pracował nad zatratą tego poczucia odrębności, niech za to odpowiada.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 29 stycznia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
W tej chwili wpadł Gąssowski, którego żona puściła pod warunkiem, że dalej jak do nas nie pójdzie. Wiadomości są złe. Wielkie strzelanie na Marszałkowskiej i Sosnowej, a zapowiada się jeszcze groźniejsze na Krakowskim. Po Kruczej chodzą ludzie rzadko, ale spokojnie. Od czasu do czasu widać oddziały piechoty. Monopole znów są napadane w dzielnicach robotniczych. Jakkolwiek Bund żydowski bierze udział w rozruchach, judenheca nie jest wyłączona.
Sklepy, restauracje zamknięte. Nie wiem, co będą jedli kawalerowie. My i Babunia mamy zapasy na dni kilka.
Wybuchu prawdziwej rewolucji nie ma się co obawiać, albowiem miasto jest fortecą. Ma cytadelę nad sobą i forty. Stan oblężenia jakoby dziś ogłoszono.
[...]
Dzień dzisiejszy może się źle skończyć, ale jutro przypuszczam, że będzie już spokojniej.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 29 stycznia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Z polityki nic nowego, a z wiadomości miejscowych jedna ważna, tj. że Lilpop, Rau et Comp. Zamknięta na dobre. Był streik. Robotnicy stawiali żądania niemożliwe, nieporozumienie rosło, doszło do awantur i zamknięcia. Teraz płacz i zgrzytanie zębów między tymiż samymi robotnikami. – Co będzie z akcjami, postaram się dowiedzieć i przywiozę wiadomość. -
W ogóle anarchia wzrasta, a z nią i nędza. Wodzami są Żydzi rosyjscy i kto wie, czy nie umyślnie prowadzą do ruiny na korzyść przemysłu postronnego. –
Streik szkolny dzieli ludzi w dalszym ciągu.
Gorąco jest nieznośnie.
[Warszawa], Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 4 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Powtarzam, że tu wszystko spokojnie i życie idzie normalnie. Ostatnie rozruchy były następstwem manifestu, który socjalistów i rewolucjonistów nie zadowolnił. Ogłoszono powszechne bezrobocie podobno na dni dwanaście, albowiem uznano za potrzebne: „aby życie zamarło” – i zarazem ogłoszono ni plus, ni moins, tylko rewolucję, jako wybuchłą i rozpoczętą. – Ani jedno, ani drugie się nie udało, albowiem głupota ludzka nie ma wprawdzie granic, ale cierpliwość ludzka ma. Toteż w wielu większych fabrykach, gdzie robotnicy czuli się na sile, obito porządnie robotników, większe fabryki idą, sklepy otwarte, dorożek pełno (dorożkarze na propozycję strejku odpowiedzieli podobno batami, a przynajmniej groźbą batów). Pisma nie wychodziły przez jeden dzień – i to nie wszystkie – teraz już wychodzą. Na ulicach ruch zwykły, słowem fiasco, chwała Bogu, kompletne. I kto patrzy głębiej na rzeczy, ten dochodzi do wniosku, że naprawdę wszystko to jest najzupełniej bezsilne. Burzy się, terroryzuje i chce zamieszek jedna frakcja, naprawdę bardzo nieliczna – ale naród nie chce rewolucji i rewolucji nie będzie. Natomiast zamieszki, bomby, strzelanie zza płotu, morderstwa i terroryzm może być jeszcze długo i ten stan rzeczy sprowadzi lada chwila niezmiernie uciążliwy i przykry dla wszystkich stan oblężenia.
[Warszawa], Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 24 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dziś ogłoszono stan wojenny w Warszawie i powiecie warszawskim – na jak długo, nie wiadomo.. tymczasem życie z różnych względów jest utrudnione, natomiast prawdopodobne jest, że strejki ustaną, albowiem zmuszenie do nich za pomocą terroru i rewolwerów będzie sądzone przez sądy wojenne, które nie żartują. Różnica jest np. taka, że gdy przy robotniku znajdowano rewolwer – wedle sądów cywilnych mógł być skazany na 10 r. kary, a sąd wojenny może go nawet kazać rozstrzelać. Stan wojenny daje też władzę dyskrecjonalną rewizji, wysłania, aresztowania etc. - dziś ma się odbyć więc rodziców, na który uzyskano pozwolenie, ale czy się odbędzie i czy pozwolenie nie upadło przez ogłoszenie stanu wojennego – nie wiem. Większosć rodziców streik szkolny potępia. -
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 25 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Wczoraj byłem u Benniego na piątku. Mało było osób z powodu stanu oblężenia, a gdym wracał o 12 ½, nie widziałem na ulicy żywej duszy. Wieczorami rewidują od czasu do czasu przechodniów, szukając rewolwerów, ale w dzień miasto wygląda jak zwyczajnie – i to bez najmniejszej różnicy, bo nawet i patrolów nie ma więcej. W ogóle ostatnie wezwanie do powszechnego strejku i olbrzymich manifestacji wraz z ogłoszeniem rewolucji w zeszły poniedziałek zrobiło niesłychane fiasco. Czytałem tę odezwę, która jest stekiem głupoty, złości i podłości. Oświadcza się w niej, że „Krwawy Mikołaj” porozumiał się ze szlachtą, burżuazją i tak zwaną inteligencją przeciw proletariatowi, a zatem precz z nim! „Życie ma zamrzeć, wszelki ruch kolejowy i kołowy ma być powstrzymany, sklepy zamknięte, praca wszelka zawieszona, a lud ma wyjść na ulice – i do broni!”
Lud u Rudzkiego, Lilpopa Rau i kilku innych fabrykach odpowiedział kijami, ruch nie był wstrzymany, sklepy nie były zamknięte, praca nie zawieszona, a na ulicach nie było nikogo. Mimo to ogłoszono stan oblężenia i stosuje się go tak mądrze, jak zwykle. Wczoraj na bramie fabryki Bormana zatknął ktoś w nocy czerwoną chorągiew. Rano ją zdjęto, mimo tego kara spadła – i zgadnij na kogo? Na fabrykanta! Kazano Bormanowi, to jest jednemu z tej kategorii, przeciw którym zwracają się właśnie czerwone chorągwie, zapłacić 3000 rubli. [...]
Stan oblężenia zepchnął trochę inne na dalszy plan. Pokój, jak mówią, ma być pewny.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 26 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Tu ciągle spokojnie, chociaż na ulicach zatrzymują i rewidują od czasu do czasu młodych ludzi i robotników. Przeważnie szukają rewolwerów – do kieszeni jakoby nie zaglądają. Ogłosił też policmajster, że wieczorami trzeba mieć dowody osobiste przy sobie. Przypuszczam, że chodzi głównie o mężczyzn. Mało widuję znajomych, bo mało kto jest w Warszawie. [...]
Pisma wychodzą; miasto absolutnie spokojne.
Warszawa, 27 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dziś dodatek nadzwyczajny: mobilizacja! Wszyscy oficerowie powołani znów – a więc wojna! Jeszcze nie wierzę, byłby to bowiem ostatni wyraz zaślepienia i ostatni krok do zguby. Myślę, że to straszak dla uzyskania lepszych warunków. Ale jeśli nie, to ani Chrzanowscy, ani Mokrzecki tym razem się nie wywiną. Prawie jednak jestem pewien, że to bluff!
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 29 sierpnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Wiem, że Cię język nie świerzbi i że nie jesteś paplą, można Ci tajemnicę, na której wielce zależy, powierzyć. Chodzi jednak o to, żebyś się nie wygadał przez dystrakcję lub nie porzucił tak gdzie tego listu, by mógł wpaść w nieodpowiednie ręce.
Otóż moje wyjazdy z Warszawy, powroty i znów wyjazdy objaśniają się potrzebą załatwienia rozmaitych publicznych i prywatnych interesów przed dłuższą podróżą, bo aż do Sztokholmu. Tak jest! Przyznano! I to jest ta dobra nowina i osobista, i prywatna. Około siedemdziesięciu tysięcy rubli dziwnie Oblęgorkowi pomoże, a zwycięstwo literatury polskiej w szrankach, w których występuje cały świat, to radość po prostu powszechna i rzecz ze wszystkiego najważniejsza.
Sekretu chcą aż do 10 grudnia z tamtej strony, nie chcąc widocznie narazić się za wcześnie na wrzaski pruskie i zawiadamiania urzędowe Rosji.
Muszę tedy jechać, bo inaczej trzeba by i monetę, i złoty medal odsyłać do ministerium w Petersburgu. Podróż długa i nużąca, na miejscu ceremonie duże, bo i pieniądze, i medal wręcza w Akademii sam król. Będą i przyjęcia.
Nie mówiąc po niemiecku, często będę w kłopocie, dlatego chciałbym zabrać sekretarza poliglotę i myślałem o Dzini. Zdecydowała się, ale bez wielkiej chęci. Boi się przyjęć. Stosunki z dworem są przeciwne jej zasadom i twierdzi, że obowiązek powinien nakazać teraz wszystkim pobyt w Warszawie. Wprawdzie powód jest nie byle jaki do wyjazdu, ale wolałaby jednak zostać.
Kraków, Galicja, zabór austriacki, 28 listopada
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dziś późnym wieczorem po zapakowaniu się piszę drugi raz. Wyjeżdżamy jutro o 7.50, a w środę, więc kiedy ten list dojdzie, będziemy już w Kopenhadze. – Wyobraź sobie, że tajemnica przestała już być tajemnicą, albowiem jeden z dzienników tutejszych umieścił depeszę ze Sztokholmu z podaniem wiadomości. Pewno nim ten list odbierzesz, będzie już i w krakowskich. W pierwszej chwili nie było mi przyjemnie, ale jak zobaczyłem, że to ze Sztokholmu – to i owszem.
Jutro rozebrzmi wiadomość po całym świecie – i cieszy mnie myśl, że Kraków będzie składał życzenia Markowi – a Marek będzie mówił „ha”!
Wiedeń, 4/5 grudnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dzisiaj trochę się wypoczywało, trochę przygotowywałem różne mówki w przewidywaniu rozmaitych okazji i wreszcie włóczyliśmy się parę godzin po mieście. Byłem jednak zbyt zmęczony 24-godzinną drogą, by zwiedzać ciekawości. To dopiero jutro nastąpi, a dziś miała miejsce ogólnotopograficzna gapiówka. Więc tedy miasto przedstawia się ładnie, ale nie uderza niczym nadzwyczajnym. - Jest dobrze oświetlone, bardzo rojne i pełne magazynów, przed którymi Marek nie odejmowałby lornetki od oczu. Porcelany oglądałem z bliska i myślę, że jednak ludzie wmawiają sobie trochę zachwyty. Są rzeczy niebrzydkie, zwładzcza ryby i ptaki – są bardzo ładne, jako delikatność tonu – szczególniej wzaony i kwietniczki, ale wszystkie bardzo podobne do siebie, trochę monotonne i jakby przygasłe i stopione w szarej i bladej zieloności. - Widziałem także ładne futra, kaftaniki z wyder morskich, ale kupować tego, nie mając miary, niepodobna.
Kopenhaga, 6 grudnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Piszę naprędce, bo w tej chwili telefonował jakiś dziennikarz, że zaraz przyjedzie. Przyjechaliśmy rano – dobrze. Pogoda cudna, kraj pyszny, pełny jezior i Sztokholm bajeczny. Dziś obiad u Jensena o 4-tej; jutro o trzeciej ceremoniał do piątej – bez mów. Potem mowy podczas obiadu. W poniedziałek obiad u króla [szwedzkiego, Oskara II], we wtorek u Jensena, a w środę da Bóg – zmykamy.
Sztokholm, 9 grudnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maroa z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dziś tedy wielki dzień. Teraz jest dziesiąta. Był już u mnie de Wirsen. Flotę otrzymam w czeku na Wiedeń! (W tej chwili przerwał mi na godzinę korespondent „of the associated press of America” - [zrzeszonej prasy amerykańskiej] – żeby go licho wzięło!). Zaraz schodzę na śniadanie, a potem trzeba się ubierać. Dekoracje pokryją starożytność fraka! Pogoda jest wciąż cudna – ciepło ogromnie, jasno i to dodaje mi humoru. Jutro obiad u króla o siódmej.
Sztokholm, 10 grudnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
O trzeciej zaczęła się ceremonia. Wręczenie nagrody literackiej odbywa się na końcu jako couronnement widowiska zapewne dlatego, by się ludzie nie rozchodzili przed czasem. Było to tedy w Akademii. Sala nie większa od krakowskiej, ale nabita, przed gmachem dużo ludzi. [...] - Wchodzi rodzina królewska: król, książę Karol i Gustaw Adolf, wnuk królewski, syn nieobecnego następcy tronu, a więc przyszły władca. - Sam staruszek wysoki, majestatyczny, trochę smutny z powodu Norwegii; książę Karol wysoki, z twarzą inteligentną, Gustaw Adolf młody, nieżmiały, z fizjonomią pierwszą lepszą, pani za to przystojna i ładnie ubrana. - Zasiadają fotele w pierwszym rzędzie – muzyka gra, ludzie się gapią.
Potem pierwsza konferencja na cześć laureata nieobecnego (fizyka z Bawarii) po szwedzku. - Długo, nudno. Nagrodę odbiera ambasador pruski. Potem muzyka i znów konferencja: nagroda, zdaje się, za chemię, bo słyszę ciągle wyraz „indygo”, odbiera ją znów ambasador. Następnie trzecia konferencja medyczna, po czym występuje obecny Koch. Na koniec mówi Wirsen, mówi długo po szwedzku – po czym kończy po francusku naturalnie niesłychanymi pochwałami dla Trylogii, Bez dogm[atu], Rodz[iny] Połanieckich, Quo vadis i Krzyżaków. Patrzę ukosem, jak to przełknie pruski ambasador, który siedzi koło mnie – i wpadam w dobry humor przy opisie Grunwaldu. Prusak zresztą ani drgnął. Potem wszyscy wstają, król również: bierze pudełko z medalem, patent, a ja idę jednocześnie przed jego fotel. Wręcza mi to wszystko, po czym ściska moją prawicę tak długo i tak serdecznie, że niewątpliwie dłużej i serdeczniej niż poprzednio ambasadora i Kocha, po czym nakrywa moją rękę swoją drugą – i ma tak poczciwy wyraz twarzy, że miło patrzeć. Rozlegają się brawa, muzyka gra hymn szwedzki. Kłaniam się królowi – po czym, mijając, zatrzymuję się i kłaniam powtórnie przed Karolową Gustawową, czego nie zrobił Koch. Było to zauważone i dobrze przyjęte.
Koniec! Wszyscy się rozchodzą i idziemu na obiad do Grand Hotelu, gdzie jest wielka sala recepcyjna.
Sztokholm, 10 grudnia wieczór. Po wszystkim
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, Część pierwsza: Maroa z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa – Maria z Wołodkowiczów Sienkiewiczowa – Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1888-1907), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Warszawa jest obecnie czymś tak ciemnym, zgniłym i błotnistym, i wilgotnym, że mieszkanie w niej nawet i dla zdrowych jest niezdrowe. Ciągła odwilż, ciągłe ciemności – i nie wyobrazisz sobie nawet, co za przeciwieństwo z Zakopanem. Tam może być także szaro i odwilżnie, ale przynajmniej śnieg jest biały, tu zaś ma kolor czekolady. Na takiej glebie wyrastają tylko trzy jednakowo piękne i pożyteczne rośliny: polityka, bandytyzm i nędza. Swoją drogą ludzie się bawią, podłogi trzeszczą od tańców i teatry są pełne. Nakazują taki stan rzeczy wszystkie partie, ponieważ zabawy dają zarobek. Karnawał jest wesoły, a bandytyzm także się ożywia.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 15 stycznia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Z Królestwa jak najgorsze wiadomości. Macierz [Szkolna] zamknięta i sześćdziesiąt tysięcy dzieci z musu strajkuje. Nastąpi teraz wzajemne wyrzucanie i zarzucanie sobie win, co nie przyczyni się do zmniejszenia waśni. I winy niezawodnie są, ale główną przyczyną jest reakcja w Petersburgu i zapewne wpływy pruskie. Macierz zawiesił Skałon, ale tenże sam [Gieorgij] Skałon kilka dni temu pozwolił na otwarcie nowych szkół, co jest dowodem, że inicjatywa nie wyszła od niego i nie z przyczyn Macierzy, tylko z powodu ogólnego kierunku w Petersburgu.
Kraków, Galicja, zabór austriacki, 20 grudnia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
[...] jesteśmy już w Warszawie i to od wtorku rano. Kartki pisane z Krakowa przez Marynię nie podochodziły, skutkiem czego nikt nas nie oczekiwał, nie było herbaty ani kawy, a za to w mieszkaniu panował uczciwy chłód. Przyjechaliśmy w dzień chmurny, ciemny i oślizgły, toteż Warszawa, biorąc przy tym na uwagę obskurny i błotnisty dworzec, a raczej jego parodię – przedstawiła nam się również brudno, ciemno, oślizgle i błotnisto. Sień brudna, schody i klatka schodowa, jak ją znasz, mizerna i pełna meskinerii – słowem wrażenie nie najlepsze, a raczej jak najgorsze. Potęgowało się ono następnie wraz z procesją znajomych, która zaczęła się od pierwszego dnia, a trwa dotychczas. Kanoniczki, p. Gąssowski, Bronisław Dmochowski, Chrzanowski, Osuchowski, Krasiński etc., etc. A wszystko spesymizowane, skarżące się, upadłe na duchu i zajęte drobiazgami. Warszawie brakło zawsze perspektywy umysłowej i daru odróżniania rzeczy ważniejszych od mniej ważnych. Wszystko jest na pierwszym planie – i jednakowo wielkie jak w „Kurierze Warszawskim”.
[,,,]
Dodaj, że do tego braku perspektywy dołącza się atmosfera powszechnej nienawiści, złośliwości i nietolerancji – a będziesz miała obraz ogólny. W tej atmosferze odbywa się zresztą mnóstwo balów, koncertów, pikników, teatry są pełne, a i sale odczytowe, jeśli odczyt jest jaskrawy, także.
[...]
Nędza niesłychana. W lombardach zastawiają się nie rzeczy srebrne lub złote, lecz ubrania i poduszki. Fabryk zamyka się coraz więcej.
Warszawa, 31 stycznia
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
[...] bieda jest okropna i samobójstw z głodu pełno, a o żadnym komitecie pomocy ani myślić, bo wszystko wyczerpane i zniechęcone. Bandytyzm kwitnie. Rozwija się tylko jako tako Tow[arzystwo] Opieki nad Dziećmi. Potworzyli zimowiska, gniazda, ochronki i trwają. Oby im nie zabrakło pieniędzy i wytrwania.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 5 lutego
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Dziś 1 maja, ale fiasco ogromne – a raczej nic nie ma. Koło dziewiątej rano usłyszałem śpiew, więc poszedłem do okna. Niesiono w stronę Plant czerwony sztandar, w otoczeniu gromady złożonej ze starszych i młodszych drapichrustów w liczbie koło... 20, wyraźnie dwudziestu. O 12-stej w południe poszedłem na Rynek zobaczyć, czy tam nie ma gromad. Owszem – były, ale targowe. Ludzi z czerwonymi przepaskami i krawatami ani dudu! ani jednego sztandaru, sklepy pootwierane, fiakry i omnibusy w ruchu – koło kramów chłopi i chłopki – słowem wygląd miasta najzwyklejszy. Po południu ogłaszają jakiś festyn ludowy w parku, ale festyn to nie manifestacja uliczna – i zresztą kto wie, czy się uda, zwłaszcza jeśli deszcz, którego do tej chwili nie ma, zacznie padać, jak zwykle po południu. Śmierć namiestnika, ludowców do Koła i zadrażnione stosunki z Rusinami podniosły tak temperaturę patriotyczną, że dla socjalnych manifestacji nie ma miejsca. Zresztą były sztuczne i same przez się się sprzykrzyły.
Kraków, Galicja, zabór austriacki, 1 maja
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 2, Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1908–1913), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Wczoraj miałem dzień bardzo niespokojny. Przyjechały do Krakowa wycieczki włościańskie z Przemyśla (raczej spod Przemyśla), z Łańcuta, ze Skawiny i postanowiły mi „złożyć hołd”. O 6-ej wieczorem ulica przed oknami moimi była całkiem zapchana. Prosiłem przywódców, aby zgromadzili wszystkich na podwórzu hotelowym, które jest obszerne. Jednakże zapełniło się jak kościół – głowa przy głowie, gdyż luda wszelkiej płci i wieku było kilkaset, a może i więcej. Wysłuchałem trzech mów, odpowiadałem trzy razy, a między przemówieniami było wiwatów, okrzyków i śpiewania: „Jeszcze Polska”, oraz „Boże coś Polskę” bez końca.
Kraków, Galicja, zabór austriacki, 1 czerwca
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 2, Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1908–1913), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Piszę do Ciebie nawet dwa razy dziennie, bo jest obawa, że wkrótce listy przestaną dochodzić. W Paryżu zrobił się ogromny strajk pocztowo-telegraficzny, który się rozszerza na całą Francję. Lyon już się do niego przyłączył. Marsylia grozi. Nizza dotychczas się opiera; albowiem pocztowi i telegrafiści rozumują, że gdy zrażą cudzoziemców, to i sami na tym stracą. Być może jednak , że ta zaraza ogarnie i Jasny Brzeg, a wówczas przecięte będą wszelkie nici między światem i Francją.
Nawet najradykalniejsze socjalistyczne dzienniki w całej Francji nie posiadają się z oburzenia, krzyczą wniebogłosy i twierdzą, że interesy całego społeczeństwa nie mogą być podporządkowane interesom jednej kategorii ludzi. Może im chodzi o to, że nie będą mogły rozsyłać prenumeraty, ale niechże zbierają, co zasiały. Klęska dla całego narodu byłaby nieobliczalna, więc podjęte są wszelkie usiłowania, by jej zapobiec, i może się to uda, choć nawet socjaliści twierdzą, że tym razem rząd nie może ustąpić.
St. Raphaël, Francja, 18 marca
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 2, Maria z Babskich Sienkiewiczowa (1908–1913), oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
W Warszawie również pełno jest we wszystkich dziennikach [Lwa] Tołstoja [zm. 20 listopada 1910]. „Świat” przedrukował mój artykuł jubileuszowy – i dobrze zrobił, gdyż mimo mnóstwa ocen i charakterystyk nikt więcej o nim nie powiedział.
Śmierć jego może mieć w przyszłości duże następstwa, gdyż kopie i pogłębia przepaść między Rosją urzędową i nieurzędową. Oby ta nieurzędowa nie poszła śladem ostatniej pseudorewolucji, która żądając Bóg wie czego, zapomniała żądać jednej małej rzeczy, to jest wolności.
Oblęgorek k. Kielc, zabór rosyjski, 26 listopada
Henryk Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. 3, Henryk Józef Sienkiewicz – Jadwiga Sienkiewiczówna – Helena Sienkiewiczówna – Lucjan Sieńkiewicz, oprac. Maria Bokszczanin, Warszawa 2008.
Od kilkunastu już dni jesteśmy świadkami tragedii ludności albańskiej w Kosowie, dotkniętej polityką tzw. czystek etnicznych. W wyniku działań militarnych wielu zamieszkujących tamten rejon poniosło śmierć. Dziesiątki tysięcy mieszkańców miast i wiosek, zmuszonych w sposób bezwzględny do opuszczenia własnych domów i miejsca zamieszkania, poniosły ogromne straty materialne, pozostając bez dachu nad głową i bez podstawowych środków do życia, o czym zresztą informują nas codziennie środki przekazu.
Cały cywilizowany świat, w duchu ogólnoludzkiej solidarności, organizuje szeroko zakrojoną pomoc dla dotkniętych niebywałymi cierpieniami ofiar wojny, angażując w nią poszczególne kraje i narody oraz organizacje społeczne i charytatywne.
Chrześcijańska miłość bliźniego przynagla i zobowiązuje również nas do niesienia wielorakiej pomocy ofiarom gwałtu i przemocy. Proszę Was przeto, Bracia i Siostry, módlmy się gorąco, by Zmartwychwstały Chrystus otoczył swoją szczególną opieką wszystkich doświadczanych cierpieniami i wspierał tych, którzy zabiegają o stworzenie im ludzkich warunków egzystencji. W ramach zaś pomocy materialnej złóżmy dzisiaj nasze hojne ofiary do puszek przy wejściu do świątyni. Zgromadzone tą drogą środki zostaną przeznaczone w całości na dzieło pomocy kosowskim Albańczykom.
Z arcypasterskim błogosławieństwem
W najbliższą niedzielę 11 kwietnia przy wejściu wszystkich świątyń archidiecezji wrocławskiej zbierane będą ofiary do puszek z przeznaczeniem na pomoc ludności Kosowa.
ok. 8 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” Wrocław nr 82, 8 kwietnia 1999.